Lackberg czy Larsson?
Jest to właściwie pytanie o to, czy pisarz
może wyjść poza własne ograniczenia. Lub jak kto woli możliwości. I odpowiedź
nie sprawia żadnych wątpliwości – nie. Jakkolwiek wydaje się, że cenione
szwedzkie kryminały/sensacje rozgrywające się współcześnie nie mogą pochodzić z
zupełnie innych matrixów, to jednak różnią się jak kobieta od mężczyzny. A
wybór jest zależny od gustu.
Bo cóż to za kryminał, w którym mowa jest o
dziecięcych ząbkach niby ziarenka ryżu. Słodkie nieprawdaż? Źli ludzie są po
prostu źli, a dobre charaktery nie mają ukrytych twarzy. Płasko i oczywiście.
Mało skomplikowana akcja snuje się niby babie lato. Przerywana jest tylko w
momentach, kiedy pojawia się nowy element mogący nieco rozświetlić mroki
mrocznej tajemnicy. Warsztat pisarski stosowany sztampowo i w sposób rutynowy.
Mamy też pełną świadomość, że zbrodnia i kara znajdą się w równowadze. Banał,
nuda i przewidywalność. Mimo wszystko czyta się to jakoś. Czytywałam gorsze. Tyle
Lackberg.
Z drugiej strony jest rzeczywistość, w
której nikt, NIKT nie jest kryształowy. Kwestią do rozwikłania pozostaje tylko,
jak bardzo jest zły i czy to zło bardzo szkodzi innym. Zaczynasz się
zastanawiać, czy świat rzeczywiście tak wygląda i kiedy tak się zastanawiasz,
to pojawia się natrętna myśl, że może coś w tym jest. A następnie pytanie
zasadnicze - ile tego paskudztwa jest w tobie? W twoich znajomych? Czy znasz
prawdziwe reguły? To nie jest film familijny. Tu rządzą żądze i pieniądze.
Fascynujące studium prawdziwej(?) natury człowieka. Larsson już nie stworzy
innego świata, ciekawe, czy wyglądałby inaczej… Ciekawe, czy to stuprocentowa
kreacja, czy odbicie tego, jak widział innych.
A
gdyby połączyć te rzeczywistości? Przez moment wyobraźnia powiodła mnie w
strony, których nie chciałam oglądać. Wyobraź sobie na przykład Lisbeth Salander
płaczącą, bo wygląda zbyt grubo w białej sukni ślubnej (taki żart, nie o takim
połączeniu myślę).
Lackberg czyta się z przyjemnością. Czytam,
bo chcę spędzić czas z wciągającą książką, chociaż drażni tak wyraźny ślad
kobiecych emocji w narracji. Larssona czyta się, bo nie można przestać, bo nie
wypuszcza cię ze swoich rąk. I to Larssona zapamiętasz.
Ma Pani niezwykłą lekkość pisania! To się widzi i czuje czytając każdy werset, to niesamowite. Dlatego bardzo dziękuję za Pani bloga, będę tu zaglądać :) Pozdrawiam serdecznie! Monika
OdpowiedzUsuń