wtorek, 17 czerwca 2014


Lackberg czy Larsson?

 Jest to właściwie pytanie o to, czy pisarz może wyjść poza własne ograniczenia. Lub jak kto woli możliwości. I odpowiedź nie sprawia żadnych wątpliwości – nie. Jakkolwiek wydaje się, że cenione szwedzkie kryminały/sensacje rozgrywające się współcześnie nie mogą pochodzić z zupełnie innych matrixów, to jednak różnią się jak kobieta od mężczyzny. A wybór jest zależny od gustu.

   Bo cóż to za kryminał, w którym mowa jest o dziecięcych ząbkach niby ziarenka ryżu. Słodkie nieprawdaż? Źli ludzie są po prostu źli, a dobre charaktery nie mają ukrytych twarzy. Płasko i oczywiście. Mało skomplikowana akcja snuje się niby babie lato. Przerywana jest tylko w momentach, kiedy pojawia się nowy element mogący nieco rozświetlić mroki mrocznej tajemnicy. Warsztat pisarski stosowany sztampowo i w sposób rutynowy. Mamy też pełną świadomość, że zbrodnia i kara znajdą się w równowadze. Banał, nuda i przewidywalność. Mimo wszystko czyta się to jakoś. Czytywałam gorsze. Tyle Lackberg.

   Z drugiej strony jest rzeczywistość, w której nikt, NIKT nie jest kryształowy. Kwestią do rozwikłania pozostaje tylko, jak bardzo jest zły i czy to zło bardzo szkodzi innym. Zaczynasz się zastanawiać, czy świat rzeczywiście tak wygląda i kiedy tak się zastanawiasz, to pojawia się natrętna myśl, że może coś w tym jest. A następnie pytanie zasadnicze - ile tego paskudztwa jest w tobie? W twoich znajomych? Czy znasz prawdziwe reguły? To nie jest film familijny. Tu rządzą żądze i pieniądze. Fascynujące studium prawdziwej(?) natury człowieka. Larsson już nie stworzy innego świata, ciekawe, czy wyglądałby inaczej… Ciekawe, czy to stuprocentowa kreacja, czy odbicie tego, jak widział innych.

   A gdyby połączyć te rzeczywistości? Przez moment wyobraźnia powiodła mnie w strony, których nie chciałam oglądać. Wyobraź sobie na przykład Lisbeth Salander płaczącą, bo wygląda zbyt grubo w białej sukni ślubnej (taki żart, nie o takim połączeniu myślę).

  Lackberg czyta się z przyjemnością. Czytam, bo chcę spędzić czas z wciągającą książką, chociaż drażni tak wyraźny ślad kobiecych emocji w narracji. Larssona czyta się, bo nie można przestać, bo nie wypuszcza cię ze swoich rąk. I to Larssona zapamiętasz.

  

1 komentarz:

  1. Ma Pani niezwykłą lekkość pisania! To się widzi i czuje czytając każdy werset, to niesamowite. Dlatego bardzo dziękuję za Pani bloga, będę tu zaglądać :) Pozdrawiam serdecznie! Monika

    OdpowiedzUsuń