„Trafny wybór” J.K.Rowling
Na naszych twarzach maski. To fascynuje,
ale i przeraża. W końcu nie wiemy, czy
prawdą jest to, co widzimy, czy to, co wiemy. Czyżby nasza natura była tak zła,
że bez tych rytuałów, wyćwiczonych min i zachowań, nie moglibyśmy żyć
społecznie? Nie chcemy ranić, czy boimy
się zranienia? Kto jest prawdziwy – Barry, który po śmierci jawi się jako
jedyny sprawiedliwy, czy Krystal w prostocie swego upodlenia. Każdy coś ukrywa,
każdy pragnie czegoś, czego osiągnąć nie może.
Ta książka przeraża dlatego, że pyta o moją
maskę. Konfrontuje z moimi ukrytymi pragnieniami. I ty zastanowisz się – gdyby
od ciebie zależało, jak widzą cię inni i w jakim stopniu zrealizują się twoje
pragnienia, to gdzie byłbyś teraz? I z kim?
Prowincjonalna harmonia okazuje się
przykrywką, w rzeczywistości to arena walki dla ludzkich namiętności. Nikomu
nie wystarcza to, co ma. Żony obracają się przeciwko mężom, dzieci występują
przeciw rodzicom. Szczególnie ta ostatnia walka jest okrutna i generuje straty nie
do odrobienia. Błędy dorosłych są oczywiste, jednak nie nowe. Przez pokolenia
powielamy schematy, które budują podziały i wrogość.
Oczywiście Pagford mogłoby leżeć
gdziekolwiek. I każdy z bohaterów ma cechy, które rozpoznajemy w sobie.
Rozumiemy ich motywy, nie potępiamy ich. Chyba tylko w sytuacji, gdy rezygnują
z prawdy o sobie. Bo i sami czujemy się najgorzej, gdy oszukujemy siebie.
W pewnym sensie otrzymujemy nowe
doświadczenie. Być może przez jakiś czas baczniej będziemy obserwować ludzi i
domyślać się ich rzeczywistych intencji. Być może przy spotkaniu z jakąś Krystal
nie poczujemy tego przebłysku samolubnej ulgi, że to nie nasze życie. Ujrzymy
prawdziwy obraz – determinację i zagubienie. Być może, przez jakiś czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz