piątek, 29 lipca 2016


„Żelazne damy”, „Damy złotego wieku” Kamil Janicki

   Od kilku dni na stole leży książka otwarta na jednej stronie. Spoglądam na tę stronę, na ilustrację przedstawiającą księżniczkę Regelindę. Córka Bolesława Chrobrego, wydana za margrabiego miśnieńskiego Hermana. Nie wiemy o niej wiele, właściwie nic prawie. Los zrządził jednak, że jako donatorka katedry w Naumburgu zasłużyła na upamiętnienie w kamieniu. Rzeźba do dziś nazywana jest „śmiejącą się Polką”. I to właśnie taką Regelindę oglądam od wielu dni.  Zaskakująco współczesną, pełną życia, radości i figlarnej zaczepności. Jakby nie była w stanie z powagą długo pozować artyście. Średniowieczna księżniczka, margrabina miśnieńska powinna być wzorem dostojeństwa i pobożności, oddawać się dobrym uczynkom i umartwianiu ciała, a tu takie zaskoczenie. Lubię myśleć, że Regelinda była radością dla tych, którzy ją otaczali. Że znalazła szczęście wśród obcych ludzi, że była kochana. Zupełnie nadzwyczajna rzeźba, pobudza wyobraźnię, przenosi w czasie.

   Podobnie zupełnie nadzwyczajne książki Kamila Janickiego. Z rodzaju tych, które czyta się powoli, by na dłużej starczyły. I szkoda, że autor specjalizuje się w okresie II Rzeczpospolitej, bo jego największym atutem jest umiejętność zabierania czytelnika w podróż przez stulecia. A polskie średniowiecze i jagielloński złoty wiek to czasy tak fascynujące, że ich poznawanie porównać można do najlepszego filmu przygodowego, tym lepszego, że o nas samych.

   Zdecydowanie jestem historyczną feministką, co nie ma nic wspólnego z feminizmem współczesnym i walczącym. Uważam po prostu, że rola kobiet w historii była i nadal jest niedoceniana. Opowieści o nich często są traktowane jak ciekawostki historyczne, jako uzupełnienie głównego nurtu. Ich wpływ na kreowanie wydarzeń jest lekceważony lub przedstawiany przez pryzmat męskiego widzenia świata. Kamil Janicki łamie ten stereotyp, pokazuje świat kobiet, który wykracza poza alkowy. Równolegle do królów z dynastii Piastów i Jagiellonów w polityce funkcjonowały królowe, czasami niezbyt widoczne, nie zawsze składające podpisy pod najważniejszymi dokumentami, lecz zawsze ważne. Dowód? Kto kojarzy dokonania Ody i Emnildy? A były to kobiety, które znacząco zapisały się w historii. Dokonania ich mężów natomiast kojarzycie z pewnością.

   Ulubiona postać historyczna Kamila Janickiego, a po lekturze i moja, to Bona Sforca. Najbardziej niedoceniona królowa w historii Polski. To o niej można powiedzieć, że zastała Polskę drewnianą a zostawiła murowaną. Z bankrutującego kraju niemal samodzielnie stworzyła złotonośne przedsiębiorstwo. Popchnęła polską gospodarkę o wiele lat do przodu. Wszystko, co robiła było podyktowane racją stanu i było dobre dla kraju. Była jednocześnie porywcza, bezwzględna, bezduszna i tylko to pozostało w pamięci o najlepszej królowej. Działała męskimi metodami i było to nie do przyjęcia dla otaczających ją mężczyzn. Przypisywano jej najgorsze postępki i najhaniebniejsze pobudki. Niedoceniona, niezrozumiana i osamotniona.

   Obok nieszczęśliwa Elżbieta Habsburżanka, której życie upłynęło nadaremnie, wśród wrogów i upokorzeń. I wiecznie czekająca na odmianę losu Anna Jagiellonka. To dzięki niej na naszym tronie zasiadł król z dynastii Wazów i poniekąd dzięki niej Warszawa jest stolicą. Korowód kobiet na tle barwnych obrazów epok.

   Odłożyłam książki na półkę z żalem, że to już koniec. Kamil Janicki przywołał świat, który przemawia do wyobraźni, pełen szczegółów, zbliżeń i szerokich planów. Anglia ma Tudorów, Francuzi Walezjuszy i Burbonów. Piastowie i Jagiellonowie nie byli w niczym gorsi, nieodrodne córki i synowie swoich czasów.

   Panie Kamilu Janicki, czekam na kolejne opowieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz