„Historia brudu” Katherine Ashenburg
Na pustyni mieszkał święty mąż, pustelnik. „Dobrą
woń tego brata wyczuwało się z odległości mili”. Zaiste, święty to musiał być człowiek i święta woń.
Coś wydarzyło się po upadku Rzymu, że termy i łaźnie przestały być modnym
miejscem spotkań a higiena osobista nie wyznaczała już klasy
człowieka. Coś wręcz przeciwnego wydarzyło się później. Coś, co sprawiło, że obecnie
naturalny zapach ludzkiego ciała (nie smród) jest zwalczany wszelkimi środkami.Uzbrojeni w zestawy czyszczące o zapachach świata stajemy do walki z wrogiem zidentyfikowanym na nowo całkiem niedawno.
Okazuje się, że bliższy olfaktorycznej prawdy
jest Suskind i jego „Pachnidło”, niż każda inna powieść historyczna. Weźmy taki
Wersal i Ludwika XIV. Wyobrażamy sobie wyrafinowaną arystokrację, piękne
pomieszczenia i zniewalające zapachy unoszące się w powietrzu. Jednak współcześni
mówią o siusianiu do kominków, ekskrementach sprzątanych z korytarzy raz w
tygodniu i śmierdzącym Królu Słońce, którego końmi nie dałoby się zaciągnąć do
kąpieli.
Królowa Elżbieta I chełpiła się, że kąpie się
raz w miesiącu „nawet, jeśli to nie jest konieczne”. To i tak dobry wynik wobec
całych pokoleń, które nie kąpały się nigdy. Bogatsi wierzyli w oczyszczającą
moc koszul zmienianych co jakiś czas. Biedni – cóż, podobno do wszystkiego
można przywyknąć. „Jakie brudne ma pani dłonie! – Ach, gdyby tylko zobaczył pan
moje stopy!”
Woda przez długi czas była postrzegana jako
zagrożenie, gdyż odtykała pory, przez które mogły wejść do ciała niebezpieczne
miazmaty. Czyli – im brudniejszy, tym zdrowszy. Poza tym rozmiękłe kąpielą
ciało stawało niemal na progu śmierci. A co najgorsze kąpiel sprzyjała wszelkim
bezeceństwom, powodowała grzeszne myśli i skierowanie uwagi na czystość
zewnętrzną, nie wewnętrzną, potrzebną do zbawienia.
Zastanawiające, czy nasze obyczaje
higieniczne będą za stulecia uznawane za tak samo odrażające? Z drugiej strony
osiągnęliśmy stan, w którym szerzą się choroby związane z nadmierną czystością.
Czy naprawdę my i nasze domy jesteśmy nie dość czyści, czy to tylko wynik
działania marketingu firm produkujących środki czystości? Jedno jest pewne –
zbyt małą wagę przywiązujemy do wpływu zapachu na nasze wybory.
Czytałam te strony z mieszaniną odrazy i ciekawości.
Poszczególne opowieści i przytoczone sytuacje poruszają wyobraźnię. I co rusz pojawia
się myśl – a co, jeśli zabraknie nam wody na czas długi? A co, jeśli przestanie
działać kanalizacja? Na jakie wtedy pójdziemy ustępstwa? Z jakich zabiegów
higienicznych zrezygnujemy najpierw? Czy pogrążymy się w olfaktorycznym piekle,
czy może odkryjemy nowe, nieznane, fascynujące przestrzenie zapachowe?
Nowe oblicze historii. A raczej jej nowy zapach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz