poniedziałek, 3 listopada 2014



  „Urodzony w obozie nr 14” Blaine Harden
   świat niemożliwy
 Wielki Kim Ir Sen powiedział, że zdrajców należy tępić do trzeciego pokolenia, gdyż krew ich jest skażona. Ponieważ jego słowo jest prawem, mogło wydarzyć się to… Gdyby to był scenariusz filmu, uwierzyłbyś? Kiedy czytałeś Orwella, czy nie myślałeś – jak to dobrze, że teraz to już niemożliwe?
   To niemożliwe, by ciągle rodziły się dzieci, którym nie należy się wiedza o tym, że Ziemia jest okrągła.
   To niemożliwe, że nauczyciel w ramach kary może zabić ucznia.
   To niemożliwe, że sposobem na oszukanie głodu może być zjadanie własnych wymiocin.
   To niemożliwe, że wysłanie na śmierć własnej matki i brata jest powodem do dumy.
   To niemożliwe, że człowiek godzi się ze swoim upodleniem, bo nie wie nic o innym życiu, innym miejscu, innej możliwości.
   Co więcej – brak nadziei wynikający z braku wiedzy o wyborze  może dawać ukojenie. Łatwiej jest nie tęsknic, nie wspominać, nie marzyc. Łatwiej myśleć o zdobyciu jedzenia niż o wolności. I czym jest wolność?

   Takie miejsca istnieją w tej chwili. Teraz, kiedy siedzisz wygodnie, ludzie, których zbrodnią jest urodzenie, ukrywają pięć ziaren ryżu dających życie lub śmierć. Życie – jeśli uda się te pięć ziaren zjeść, śmierć – jeśli ktoś zobaczy ten kradziony skarb. I nie musi to być strażnik, równie wielkim zagrożeniem jest sąsiad, ojciec, przechodzień.
   Nie wiadomo, ile jest w Korei Północnej takich obozów. Ich rozmiary przekraczają nasze wyobrażenia o obozowej rzeczywistości. Ich mieszkańcom urodzonym za drutami nie przysługuje wiedza o istnieniu świata poza  więzieniem. Tak bardzo są nikim, że nawet nie muszą czcić kolejnego Kima. Państwo jest więzieniem, oni są więźniami po stokroć.

   Tylko jednej osobie udało się uciec z najcięższego obozu – nr 14. Obozu, który nie istnieje. Shin In Guen uciekł, odgradzając się ciałem towarzysza od drutów pod napięciem. Przestał być więźniem w sensie fizycznym, pozostał nim w sensie mentalnym. Otoczony światem dającym wybór nie odnalazł swojego szczęścia w relacji z drugim człowiekiem.
   Istnienie świata-kacetu jest trudne do zrozumienia. Trudniejsza jest bezsilność wobec zła w czystej postaci. Trudniej uwierzyć, że tylu ludzi mu służy, niektórzy ze strachem, lecz przecież inni z miłością. Co dzieje się z człowiekiem, który może wszystko? Nieprawdą jest, że zawsze „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”. Prawdą jest – muszę przeżyć.

   Są takie książki, które pozostawiają ślad. Nieco szersze widzenie. Nieco więcej lęku, wyrzut pośród zasobnej sytości. Myśl, że nic nie jest dane na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz