„Urodzony
w obozie nr 14”
Blaine Harden
świat niemożliwy
Wielki Kim Ir Sen powiedział, że zdrajców
należy tępić do trzeciego pokolenia, gdyż krew ich jest skażona. Ponieważ jego
słowo jest prawem, mogło wydarzyć się to… Gdyby to był scenariusz filmu,
uwierzyłbyś? Kiedy czytałeś Orwella, czy nie myślałeś – jak to dobrze, że teraz
to już niemożliwe?
To niemożliwe, by ciągle rodziły się dzieci,
którym nie należy się wiedza o tym, że Ziemia jest okrągła.
To niemożliwe, że nauczyciel w ramach kary może
zabić ucznia.
To niemożliwe, że sposobem na oszukanie
głodu może być zjadanie własnych wymiocin.
To niemożliwe, że wysłanie na śmierć własnej
matki i brata jest powodem do dumy.
To niemożliwe, że człowiek godzi się ze
swoim upodleniem, bo nie wie nic o innym życiu, innym miejscu, innej
możliwości.
Co więcej – brak nadziei wynikający z braku
wiedzy o wyborze może dawać ukojenie.
Łatwiej jest nie tęsknic, nie wspominać, nie marzyc. Łatwiej myśleć o zdobyciu
jedzenia niż o wolności. I czym jest wolność?
Takie miejsca istnieją w tej chwili. Teraz,
kiedy siedzisz wygodnie, ludzie, których zbrodnią jest urodzenie, ukrywają pięć
ziaren ryżu dających życie lub śmierć. Życie – jeśli uda się te pięć ziaren
zjeść, śmierć – jeśli ktoś zobaczy ten kradziony skarb. I nie musi to być
strażnik, równie wielkim zagrożeniem jest sąsiad, ojciec, przechodzień.
Nie wiadomo, ile jest w Korei Północnej
takich obozów. Ich rozmiary przekraczają nasze wyobrażenia o obozowej
rzeczywistości. Ich mieszkańcom urodzonym za drutami nie przysługuje wiedza o
istnieniu świata poza więzieniem. Tak
bardzo są nikim, że nawet nie muszą czcić kolejnego Kima. Państwo jest
więzieniem, oni są więźniami po stokroć.
Tylko jednej osobie udało się uciec z najcięższego
obozu – nr 14. Obozu, który nie istnieje. Shin In Guen uciekł, odgradzając się ciałem
towarzysza od drutów pod napięciem. Przestał być więźniem w sensie fizycznym,
pozostał nim w sensie mentalnym. Otoczony światem dającym wybór nie odnalazł swojego
szczęścia w relacji z drugim człowiekiem.
Istnienie świata-kacetu jest trudne do
zrozumienia. Trudniejsza jest bezsilność wobec zła w czystej postaci. Trudniej
uwierzyć, że tylu ludzi mu służy, niektórzy ze strachem, lecz przecież inni z
miłością. Co dzieje się z człowiekiem, który może wszystko? Nieprawdą jest, że
zawsze „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”. Prawdą jest – muszę
przeżyć.
Są takie książki, które pozostawiają ślad.
Nieco szersze widzenie. Nieco więcej lęku, wyrzut pośród zasobnej sytości.
Myśl, że nic nie jest dane na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz