„Pieśń Lodu i Ognia” R.R.Martina
vs „Gra o Tron”
Mowa więc będzie tym, czy wyobraźnię może
zastąpić obraz. Zawsze sądziłam, że oczywiście NIE. Jednak nie jestem już tego
tak pewna, jak wcześniej. Wcześniej, czyli przed Wielkim Czytaniem i Wielkim
Oglądaniem.
Nie przepadam za fantasy. Świat, życie są na
tyle ciekawe, że nie ma potrzeby wymyślać bajek dla dorosłych, a właściwie dla
wiecznych dzieci. Dla uciekinierów od rzeczywistości. I w tej historii można
było poprzestać na opowiadaniu o spiskach, intrygach, bitwach i ucztach. Smoki,
demony i Inni ubarwiają narrację, ale też czynią z niej baśń. A jednak… Dałam
się wciągnąć, zaczarować, omamić. Zaprzyjaźniłam się z tymi ludźmi. Może to
trochę powrót do dzieciństwa, do marzeń o zamkach, królach, księżniczkach,
rycerzach i turniejach. Może to tęsknota za światem, którym kieruje honor i
jasne zasady, których złamanie nazywane jest zdradą, a nie koniunkturą i wyższą
koniecznością. Taka jest ta książka – prosta, lecz przewrotna, mało licząca się
z uczuciami czytelnika, który traci z oczu tych, których ledwo zdążył polubić.
To jedna z tych książek, które nie pozwalają na dłuższe przerwy w czytaniu.
Średniowieczne realia, kodeks honorowy,
brutalność, trudności dnia codziennego maluczkich i przepych możnych – wszystko
to jest na kartach tej powieści, wszystko to można odnieść do tego, co wiemy z
historii. Intrygi i krwawe starcia, bezwzględna walka o dominację w świecie, w którym niewiele jest doskonałości. I jeszcze bohaterowie: Starkowie i Lannisterowie – niemal jak w
Wojnie Dwóch Róż rody Yorków i Lancasterów spiskujące i walczące ze sobą w
Grze o Tron.
Ekranizacja powieści zazwyczaj jest
rozczarowaniem. Wyobraźnia zbudowała inne miejsca, inne postaci. Lecz tym razem
to moja wyobraźnia nie sprostała zadaniu. To, co zobaczyłam na ekranie było
dokładnie takie, a często dużo lepsze od tego, co podpowiadała fantazja. Miasta
pełniejsze i bogatsze, stroje tak prawdziwe, jakby uszyte przez krawców sprzed
wieków. Naczynia, meble, jedzenie, broń – wszystko takie, jakie powinno być.
Miejsca, które wydają się istnieć naprawdę gdzieś daleko. To jest właśnie magia
kina.
Rzeczywistość zakrada się jednak tylnymi
drzwiami. Widzowie chcą czegoś więcej, oglądalność przede wszystkim. I zgadnij,
jakim to sposobem przyciąga się tych widzów, którzy być może nie
zainteresowaliby się samą opowieścią? Zgadłeś! To się zawsze sprzedaje.
Nie odpowiedziałam na pytanie – książka, czy
film? Nie odpowiem. Książka – dla przyjemności, której nie muszę tłumaczyć
czytelnikom. Serial – bo nadzwyczajny w swojej dbałości o szczegóły. Długie
wieczory sprzyjać będą czytaniu i oglądaniu. Bowiem NADCHODZI ZIMA.
po takim opisie pierwszy raz nie wiem, od czego powinnam zacząć - przeczytać czy obejrzeć
OdpowiedzUsuń