niedziela, 7 września 2014


„Pieśń Lodu i Ognia” R.R.Martina
vs „Gra o Tron”

  Mowa więc będzie tym, czy wyobraźnię może zastąpić obraz. Zawsze sądziłam, że oczywiście NIE. Jednak nie jestem już tego tak pewna, jak wcześniej. Wcześniej, czyli przed Wielkim Czytaniem i Wielkim Oglądaniem.

   Nie przepadam za fantasy. Świat, życie są na tyle ciekawe, że nie ma potrzeby wymyślać bajek dla dorosłych, a właściwie dla wiecznych dzieci. Dla uciekinierów od rzeczywistości. I w tej historii można było poprzestać na opowiadaniu o spiskach, intrygach, bitwach i ucztach. Smoki, demony i Inni ubarwiają narrację, ale też czynią z niej baśń. A jednak… Dałam się wciągnąć, zaczarować, omamić. Zaprzyjaźniłam się z tymi ludźmi. Może to trochę powrót do dzieciństwa, do marzeń o zamkach, królach, księżniczkach, rycerzach i turniejach. Może to tęsknota za światem, którym kieruje honor i jasne zasady, których złamanie nazywane jest zdradą, a nie koniunkturą i wyższą koniecznością. Taka jest ta książka – prosta, lecz przewrotna, mało licząca się z uczuciami czytelnika, który traci z oczu tych, których ledwo zdążył polubić. To jedna z tych książek, które nie pozwalają na dłuższe przerwy w czytaniu.
   Średniowieczne realia, kodeks honorowy, brutalność, trudności dnia codziennego maluczkich i przepych możnych – wszystko to jest na kartach tej powieści, wszystko to można odnieść do tego, co wiemy z historii. Intrygi i krwawe starcia, bezwzględna walka o dominację w świecie, w którym niewiele jest doskonałości. I jeszcze bohaterowie: Starkowie i Lannisterowie – niemal jak w Wojnie Dwóch Róż rody Yorków i Lancasterów spiskujące i walczące ze sobą w Grze o Tron.

   Ekranizacja powieści zazwyczaj jest rozczarowaniem. Wyobraźnia zbudowała inne miejsca, inne postaci. Lecz tym razem to moja wyobraźnia nie sprostała zadaniu. To, co zobaczyłam na ekranie było dokładnie takie, a często dużo lepsze od tego, co podpowiadała fantazja. Miasta pełniejsze i bogatsze, stroje tak prawdziwe, jakby uszyte przez krawców sprzed wieków. Naczynia, meble, jedzenie, broń – wszystko takie, jakie powinno być. Miejsca, które wydają się istnieć naprawdę gdzieś daleko. To jest właśnie magia kina.

   Rzeczywistość zakrada się jednak tylnymi drzwiami. Widzowie chcą czegoś więcej, oglądalność przede wszystkim. I zgadnij, jakim to sposobem przyciąga się tych widzów, którzy być może nie zainteresowaliby się samą opowieścią? Zgadłeś! To się zawsze sprzedaje.

   Nie odpowiedziałam na pytanie – książka, czy film? Nie odpowiem. Książka – dla przyjemności, której nie muszę tłumaczyć czytelnikom. Serial – bo nadzwyczajny w swojej dbałości o szczegóły.  Długie wieczory sprzyjać będą czytaniu i oglądaniu. Bowiem NADCHODZI ZIMA.

1 komentarz:

  1. po takim opisie pierwszy raz nie wiem, od czego powinnam zacząć - przeczytać czy obejrzeć

    OdpowiedzUsuń