„MATURA HERBERTA”
scenka dla teatrzyku amatorskiego
- Rozpoczynamy. Proszę podać imię i nazwisko.
-
Panie profesorze, przecież to ja, Zbyszek. Codziennie patrzył Pan na mnie na
polskim.
- Bez znaczenia. To jest egzamin. Wszystko inne jest bez znaczenia.
-
Zbyszek Herbert.
- To jest egzamin. Tu nie zdrabniamy.
-
Zbigniew Herbert. Lat 19.
- Wiek nieistotny, nie ma tu rubryki „wiek”. Niech maturzysta wylosuje pytanie.
(losuje)
- Proszę odczytać pytanie.
- Dokonaj
analizy wiersza Zbigniewa Herberta „Do Marka Aurelego”… Bardzo dziwne.
Pamiętam, jak długo rodził się ten wiersz, pamiętam, jakie zjawy przychodziły
do mnie, kiedy pisałem. Pióro zbyt skrobało o papier.
- Czas ucieka, na odpowiedź przeznaczone jest 15 minut. Proszę
przystąpić do analizy.
- Wszystko
pamiętam. Najpierw przyszedł do mnie mój Mistrz Henryk. Przyjaciel Aureliusza,
chociaż nigdy się nie spotkali. To dla niego ten wiersz. Chwalę jego księgi. On
mnie przedstawił cesarzowi. Czy filozof
jest uczonym? Może to ojciec z gatunku tych ojców najlepszych. Czy historia
jest nauką? Może jest tylko nauczką. Może to tylko pamięć pokoleń.
- Maturzysta nie podał nazwiska osoby, której dedykowany jest
wiersz. Niestety, zero punktów za tę część wypowiedzi. Proszę dalej.
-
Czy Aureliusz się mylił? Świat jest dobry czy zły? Księgi czy miecz? Byłem zły
na niego, gdy przyszedł do mnie ze swą mądrością i spokojem. Tam świat ginie.
Ale czyj świat? Teraz myślę, że schyłek jest początkiem, a ze śmierci powstaje
życie. Czy nie jest tak? Wczorajszy barbarzyńca dziś buduje wieżę z kości
słoniowej.
- Za mało, niewłaściwie o postaci Aurelego. I do tego te
filozoficzne rozważania zupełnie nie wpisują się w klucz odpowiedzi. Słucham
dalej. Proszę, co autor miał na myśli, kiedy mówił o „lęku odwiecznym” i
„ludzkim lądzie”?
- Nie jest w pełni człowiekiem, kto nie poznał smaku
lęku odwiecznego. Mnie on popycha do pisania. Szukam słów, by przetrwały. Kiedy
piszę, to jakby uciszał się wiatr i wraca harmonia. Chcę być stoikiem, jak
Aureliusz, ale nie mogę dopłynąć do ludzkiego lądu. Moje wiersze to tratwy, ale
ciągle potrzebne są nowe.
- Nie na temat, chociaż użycie słowa „stoik” w odniesieniu do
Aureliusza daje jeden punkt.
-
Aureliusz też widział historię. Wojna ma tylko jedno oblicze. Tylko, że wydaje
się ono straszniejsze, gdy patrzysz na nie z dołu, nie z góry. Kiedy się z nim
spotkałem, opowiedział mi o świecie, w którym wojna i pokój muszą się
dopełniać. Cierpienie i szczęście. Bogowie i ludzie. Co jest rzeczywiste, płacz,
czy śmiech? Nie wiem, ale szukam. Marek Aureliusz nie chciał płakać. Księgi
zamknęły mu serce? A może to ludzie sprawili, że w księgach mógł to swoje serce
odnaleźć. Jak zwykle nic nie rozumiem.
- Właśnie mam takie wrażenie, że maturzysta niewiele rozumie z
wiersza. Nie mogę nawet wpisać tych odpowiedzi do moich rubryk. Klucz
odpowiedzi! Co z kluczem?! No cóż, zostało jeszcze trochę czasu, proszę bardzo.
-
Czy historia i wszechświat dba o nas? Wątpię. To, co jest wielkością tu i
teraz, tak naprawdę jest prochem. Ale co pozostaje? Marku, twoja cesarskość
przeminęła, twój stoicyzm jest niby trawa na wietrze. Mój Mistrz Henryk, kiedy
mówił o tobie, często wspominał, że purpurowy płaszcz dzielił cię od
człowieczeństwa, ale i on nie uchronił cię od człowieczego losu. Wszystko
sprzysięgło się przeciwko tobie – żywioły i barbarzyńcy, w końcu nawet twój syn
nie zrozumiał twoich zamysłów. Wznosiłeś kolumny, potężne gmachy. A zostało
tylko to, co ulotne.
- Ciekawe, o czym mówi…
-
Zostało Słowo. Twoje „Rozmyślania”, twoja zaduma utrwalona w pamięci pokoleń. Cesarz
– mędrzec. Ubierał mądrość w słowo. To też moja droga. Słowo.
- Czy naprawdę maturzysta myśli, że będzie pisarzem?
-
Wydaje mi się czasem, że jestem poetą. Te wiersze są we mnie, chcą się
wydostać, tylko ja nie zawsze jestem na to gotowy. To tak jak rzeźby, one są w
drewnie, tylko rzeźbiarz nie zawsze je widzi.
- Poeta to wielkie słowo. Poeta rozumie wiersze.
-
Nie, poeta rozumie świat. I szuka słów jak malarz kolorów. Taka impresja.
- To grafomania. Ten wiersz, który maturzysta miał omówić – przecież
to konkret. Przenośnie, epitety i inne środki poetyckie.
-
Nieważne nazwy. Ważne wrażenie. Zostawia ślad w duszy człowieka. Wiersz
pozostanie. Słowo było na początku, będzie też na końcu.
- No właśnie – na końcu. Czas na wypowiedź dobiegł końca. Panie
Herbert – a swoją drogą, czy to nie zabawny zbieg okoliczności? – wiersz Herberta analizuje Herbert. Niestety, nie
wpisał się pan w klucz. Użył pan tylko dwóch słów spośród tych, których
należało. Stoicyzm i harmonia. To jednak za mało. Ustny egzamin z języka
polskiego niezaliczony. Jaka szkoda. Zapraszamy za rok.
-
Panie profesorze…
- Już po egzaminie. Ale poczekaj… Więc powiem ci, Zbysiu –
pisz, pisz. Może coś z tego będzie. Ujrzysz te wiersze, które są w tobie,
poczekaj tylko na ich czas.
-
Ten egzamin… nieważne. Wszystko miesza się w myślach, nie wiem jak poznać, co
czuję naprawdę, a co przychodzi z zewnątrz.
- To łatwo poznać. To, co jest w tobie, jest dla ciebie oczywiste, jak
światło.
-
Tak, jak struna światła. Widzę ją wyraźnie.
- A to, co przychodzi, jest poznaniem. Pomyśl o tym.
-
Pomyślę, cogito, panie profesorze. Tylko, że czasem to bardzo trudno.
- Im więcej widzisz, tym trudniej się z tym uporać, ale ty przecież
wiesz co robić. Pisz Zbysiu, pisz. Nazywaj świat dla tych, co szukają jego
odbicia w słowach. Przyniesiesz ulgę i sobie i im.
-
Więc będę poetą?
- Ty jesteś poetą. Zbigniew Herbert – poeta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz