„Najstarsza prawnuczka” Joanny
Chmielewskiej
Coś
lżejszego? Proszę bardzo.
Wiem,
wiem, Chmielewską się kocha lub się jej nie cierpi. Specyficzny język, pełen
wymyślnych epitetów, intryga tak skomplikowana, że już po chwili gubię się w
gąszczu postaci i zależności, pewien schemat powielany w coraz to nowych
odsłonach. Generalnie – nie dla każdego. Każdej.
Jest jednak książka Chmielewskiej nieco
inna, niż wszystkie. Bez natłoku neologizmów, bez tego czegoś tego tak typowego
dla kryminalnych fabuł Chmielewskiej. Bez nachalnego przedstawiania kobiety w
średnim wieku w przebraniu szalonego podlotka.
To opowieść o kolejnych pokoleniach kobiet
pewnej rodziny. A są to kobiety z krwi i kości, prawdziwe, wraz z ich wadami i
namiętnościami. Czas biegnie, ledwo zaprzyjaźnisz się z którąś, już jej dzieci
– córki, wnuczki i prawnuczki oczywiście – przejmują dowodzenie w życiu i
rodzinie. Jednak nie żal odchodzących, nić życia przędzie się dalej, historia
opowiada się a rozwiązanie intrygi wymaga wielu pokoleń. Właśnie to ulotne
wrażenie, że czas nie jest wrogiem, pogodzenie się ze zmianami, obserwacja
płynącego pochodu pokoleń – to przywołuję, gdy myślę o tej opowieści.
Mamy więc postacie kobiece niebanalne, plastyczne,
chociaż przedstawione lekko i z pewnym rysem feministycznej niezależności.
Każdą z nich obdarzyłam sympatią. Są też panowie dobrzy i źli, czarne i białe
charaktery. Do tego oczywiście, jak to u Chmielewskiej, zagadka. I tu niespodzianka,
bo zagadka owszem, ma odcień detektywistyczny, lecz nie jest on nadmiernie
eksploatowany. Zagadka jest jakby mimochodem. Do tego zagadka ma charakter
historyczno-sentymentalny. Mamy stare dworki, mamy obrazy w pięknych ramach,
tkaniny, bale, klejnoty. Zwłaszcza klejnoty. Mamy też sprawy codzienne w
realiach początku XIX w., wojny, czasów powojennych. Kandyzowanie owoców,
zbieranie jajek, nocniki i przerabianie starych sukien.
Staję
pośrodku toczącego się życia, stoję bez ruchu, wokół mnie dzieją się epoki. Niby
poważnie, lecz bez zadęcia. Historia, lecz jakby tylko w tle. Rozrywka i nic
więcej. Na poprawę humoru. Na mroźne wieczory.
Zagadka czeka na rozwiązanie, czy przyniesie radość, czy wręcz
przeciwnie?
Jednego jestem pewna. Kobiety sobie poradzą.
Jak zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz