poniedziałek, 14 lipca 2014


„Ocalony. Ludobójstwo w Ruandzie” Reverien Rurangwa
lektura obowiązkowa

  Tylko 20 lat minęło od ludobójstwa w Ruandzie. Wydawałoby się, że czasy gdy apokalipsa dotyka całego narodu są już dawno za nami. Jednak nie. Wystarczy impuls, by wypracowane zasady przestały obowiązywać. Powiecie, że to inny kontynent, inna kultura, inni ludzie. W tym samym roku, dużo bliżej, na Bałkanach, rozgrywały się podobne sceny. Inna kultura? Inni ludzie?

   Nie jest niczym nowym stwierdzenie, że czasem człowiek poddaje się ciemności. Czasem staje się plagą, która spada na drugiego człowieka. Ale coś innego pozostaje w pamięci po spotkaniu z dzieckiem ocalałym z pogromu. Olbrzymia, nadludzka chęć przetrwania, siła, która płonie póki życie kołacze się w udręczonym ciele i umyśle.

   Wydaje się, że są sytuacje, z których nie można się oswobodzić. I rzeczywiście, idą one w ślad za swoimi ofiarami, pamięć o nich nie opuści ich już nigdy. Jest jednak coś, co zwycięża – życie trwa pomimo wszystko.

   Reverien doznał każdej możliwej krzywdy. Ale żyje i mówi o tym, co widział. Po to przeżył, by dawać świadectwo. Jego opowieść jest jak memento – oto co może się stać wszędzie i bez ostrzeżenia. Po raz kolejny przekonujemy się, że historia nie uczy – Herero, Ormianie, Żydzi, ludność Kambodży, Tutsi – można długo wymieniać kolejne narody. Nie można dać się zwieść spokojowi i zasobności środka Europy.

   Ruanda jest tym trudniejsza do zrozumienia, że eksterminacji nie dokonali obcy najeźdźcy, lecz najbliżsi sąsiedzi. Żyjąc razem pielęgnowali nienawiść, kupowali maczety i tworzyli listy nazwisk przyszłych ofiar. A tymczasem pracowali obok siebie, dzieci bawiły się wspólnie, żony plotkowały, życie biegło swoimi torami.

   Nadzieja zawarta jest jednak w tym, co stało się później. Ruandyjskie „sądy w trawie” wymierzały sprawiedliwość poprzez ludzi, którzy byli świadkami, ofiarami. Wspólnoty nie dokonały krwawego odwetu – krew za krew, lecz szukały dróg pojednania i zadośćuczynienia krzywd, chociaż to niemożliwe w ludzkim rozumieniu. 

   Dwadzieścia lat. Ciągle jest tak wielu świadków. Czy świat zmienił się choć trochę? Widzimy, że nie. W Ruandzie pochowano maczety. Gdzie indziej zalega ciemność.

1 komentarz:

  1. Pięknie napisany tekst. Doskonale pokazuje Pani, że "człowiek człowiekowi wilkiem" to maksyma wciąż aktualna. Powodzenia w pisaniu bloga!

    Wierny Czytelnik

    OdpowiedzUsuń