„Dziewczyna
z pociągu” Paula Hawkins
Mogłabym
napisać o tym, że zazwyczaj to w życiu innych odnajdujemy własne pragnienia. W
głębi serca wierzymy, że życie doskonałe jest możliwe. I że przydarza się
innym. Ale to nieprawda. Na zbliżeniu widać, że obraz jest nieczysty, zamazany,
czasem sztuczny lub odrażający, a podmioty naszej adoracji i zazdrości są
małymi ludźmi, godnymi litości lub pogardy. Jednak tęsknota za doskonałością
nie jest niczym złym, dopóki nie przeradza się we frustrację, dopóki daje energię
do działania.
Mogłabym napisać o tym, że nikt nie jest
taki, jak nam się wydaje. Każdy skrywa swoje tajemnice. Każdy ma twarz, której
nie chce pokazać światu. Swoją ciemną stronę, z którą walczy, lub się
zaprzyjaźnia. I pielęgnuje, aż będzie gotowa przejąć władzę. Jest to dość
przerażające, ale i wygodne, gdyż ogranicza wyrzuty sumienia wobec własnych
niedoskonałości.
Mogłabym pochylić się nad słabością, która
odbiera moc kontroli własnych wyborów. I zastanawiać się, czemu jedni w chwili
próby odnajdują w sobie siłę, a inni szukają zapomnienia.
Ale nie o tym chcę powiedzieć. Chcę zapytać,
jak to się dzieje, że książka z jakimś tam całkiem dobrym, chociaż
niewykorzystanym pomysłem, wciągająca na takim poziomie, na jakim wciągające są
tureckie telenowele została okrzyknięta hitem i bestsellerem? Napisana nieźle,
chociaż nieco infantylnie i manierycznie, prowadzi czytelnika poprzez
wydarzenia, które rozgrywają się jakby za mgłą. Chociaż może to nie mgła, może
to alkoholowy opar, w którym żyje główna bohaterka. I czasami przesłania on to,
co jest do zobaczenia. Przez pierwsze sto stron nie dzieje się nic. Później
niewiele. Zakończenie, w zamierzeniu mające zaskoczyć czytelnika i wstrząsnąć
nim, nie wstrząsnęło. Ledwo zabujało.
Za dużo alkoholu, roztkliwiania się nad
sobą, jęków nad straconą miłością. Rachela to taka Bridget Jones po latach –
pijana, za gruba, samotna, żałosna i wścibska. Lecz już nieśmieszna. Obraz
Bridget Jones pojawił się w mojej głowie już na początku książki i niestety nie
opuścił mnie do końca, skutecznie niwecząc wysiłki autorki do stworzenia
postaci głębokiej i interesującej.
Szkoda, bo pomysł konfrontacji świata
widzianego z okien pociągu z rzeczywistością miał potencjał. Oczekiwałam
czegoś, co mnie zaciekawi, zauroczy lub chociaż zajmie. Po raz kolejny
uwierzyłam reklamom i sprzedażowym listom rankingowym. Po raz kolejny
okrzyczany hit okazał się wydmuszką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz