wtorek, 20 lutego 2018

„Córki Wawelu” Anna Brzezińska

   Efekt motyla. Każdy człowiek, każdy indywidualny los tworzy historię. Piszę te słowa z myślą, że robię to dla siebie. Ale tak w głębi, w najcichszym, niemal nieświadomym zakątku mojej głowy błyska myśl, że może ktoś… kiedyś… przeczyta? I co wtedy? Co będzie moim prywatnym efektem motyla?
   Najmniej ważna, niewielka ciałem i duchem, karlica Dosia przewinęła się przez karty historii. Tylko imię. I to słowo – karlica. Broszka przy wawelskim stroju. Nic ważnego. Sługa, rozrywka raczej, nie człowiek. A jednak żyła, czuła, snuła swoje życie zgodnie z przeznaczeniem. Nie była panią swojego losu ale kto był? Decydowanie o swojej drodze to wymysł naszych czasów. Ma służyć rozwojowi i szczęściu, lecz częściej jest egoistycznym miotaniem się pośród możliwości.
   Dosia więc istniała, a wraz z nią istniały jej lęki i marzenia. Odbyła swój los. Wyobraźnia buduje tysiące możliwości. Być może urodziła się w krakowskich suterenach, być może wychowywały ją ladacznice i tylko zrządzenie losu rzuciło ją w sam środek wawelskiego blichtru. Dosia istniała, dzieliła los Katarzyny uwięzionej w Gripsholmskim zamku. Widziała to, o co możemy sobie tylko wyobrażać.
   Na podstawie kilku słów zapisanych inkaustem w starych księgach i rocznikach udało się Annie Brzezińskiej zbudować świat pysznych arrasów, chłodnych murów i, przede wszystkim, dziewczęcych oczekiwań i obaw. Los królewskich córek nie był godny zazdrości. Byle mieszczka mogła wieść szczęśliwsze życie. Nie martwiły się królewny o strawę i przyodziewek, lecz o to, gdzie rozstawi je polityka. A ona nie brała pod uwagę uczuć. Ona wymagała ślepego posłuszeństwa i trwania bez nadziei. Żadna z królewskich córek nie osiągnęła kobiecego szczęścia. Żadna też nie splamiła jagiellońskiego honoru.
   Tragiczne pokolenie Jagiellonów, które widziało rozkwit i schyłek wielkości. A wokół nich cały świat sług, popleczników, astrologów, urzędników i rzemieślników. Świat tańców, modlitw, ziół, haftów. Świat, który możemy wskrzesić tylko w wyobraźni.

   Zaskoczyła mnie ta książka. Nie jest to w ścisłym znaczeniu powieść o Dosi, ani tym bardziej o królewnach z rodu Jagiellonów. Nie jest to też naukowy traktat. Jest to coś pośrodku, co czerpie najlepsze z obu tych form. Przędzie się życie Dosi, nie zawsze zgodnie z następstwem czasu, raczej przypomina błądzącą myśl, która zbacza z utartego szlaku. Pośród tych błysków pamięci rozwija się wyjaśnienie świata, którego echo rozbrzmiewa w wawelskich komnatach. I razem tworzą coś nadzwyczajnie pięknego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz