„Córki Wawelu” Anna
Brzezińska
Efekt
motyla. Każdy człowiek, każdy indywidualny los tworzy historię. Piszę te słowa
z myślą, że robię to dla siebie. Ale tak w głębi, w najcichszym, niemal nieświadomym
zakątku mojej głowy błyska myśl, że może ktoś… kiedyś… przeczyta? I co wtedy?
Co będzie moim prywatnym efektem motyla?
Najmniej
ważna, niewielka ciałem i duchem, karlica Dosia przewinęła się przez karty
historii. Tylko imię. I to słowo – karlica. Broszka przy wawelskim stroju. Nic
ważnego. Sługa, rozrywka raczej, nie człowiek. A jednak żyła, czuła, snuła
swoje życie zgodnie z przeznaczeniem. Nie była panią swojego losu ale kto był?
Decydowanie o swojej drodze to wymysł naszych czasów. Ma służyć rozwojowi i
szczęściu, lecz częściej jest egoistycznym miotaniem się pośród możliwości.
Dosia więc istniała, a wraz z nią istniały
jej lęki i marzenia. Odbyła swój los. Wyobraźnia buduje tysiące możliwości. Być
może urodziła się w krakowskich suterenach, być może wychowywały ją ladacznice
i tylko zrządzenie losu rzuciło ją w sam środek wawelskiego blichtru. Dosia
istniała, dzieliła los Katarzyny uwięzionej w Gripsholmskim zamku. Widziała to,
o co możemy sobie tylko wyobrażać.
Na
podstawie kilku słów zapisanych inkaustem w starych księgach i rocznikach udało
się Annie Brzezińskiej zbudować świat pysznych arrasów, chłodnych murów i,
przede wszystkim, dziewczęcych oczekiwań i obaw. Los królewskich córek nie był godny
zazdrości. Byle mieszczka mogła wieść szczęśliwsze życie. Nie martwiły się
królewny o strawę i przyodziewek, lecz o to, gdzie rozstawi je polityka. A ona
nie brała pod uwagę uczuć. Ona wymagała ślepego posłuszeństwa i trwania bez
nadziei. Żadna z królewskich córek nie osiągnęła kobiecego szczęścia. Żadna też
nie splamiła jagiellońskiego honoru.
Tragiczne
pokolenie Jagiellonów, które widziało rozkwit i schyłek wielkości. A wokół nich
cały świat sług, popleczników, astrologów, urzędników i rzemieślników. Świat
tańców, modlitw, ziół, haftów. Świat, który możemy wskrzesić tylko w wyobraźni.
Zaskoczyła mnie ta książka. Nie jest to w ścisłym znaczeniu powieść o
Dosi, ani tym bardziej o królewnach z rodu Jagiellonów. Nie jest to też naukowy
traktat. Jest to coś pośrodku, co czerpie najlepsze z obu tych form. Przędzie
się życie Dosi, nie zawsze zgodnie z następstwem czasu, raczej przypomina
błądzącą myśl, która zbacza z utartego szlaku. Pośród tych błysków pamięci
rozwija się wyjaśnienie świata, którego echo rozbrzmiewa w wawelskich
komnatach. I razem tworzą coś nadzwyczajnie pięknego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz